search

Rodzina Pasków. Fragmenty powieści - W. Saski (Jędrzej Giertych)

11,76 zł
Brutto
Rękopis całej powieści spłonął w czasie wojny w Warszawie.
Ilość
Obecnie brak na stanie


  Polityka bezpieczeństwa

jest zgodna: z Rozporządzeniami Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r., nr 524/2013 z dnia 21 maja 2013 r., z Ustawą z dnia 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta i Kodeksem cywilnym.

  Zasady dostawy UWAGA: Z POWODU URLOPU WSZYSTKIE ZAMÓWIENIA BĘDĄ REALIZOWANE PO 22 MAJA 2024 R.

Koszt wysyłki od 12,90. Przy zakupie za co najmniej 130 zł wysyłka gratis. Możliwy odbiór osobisty

  Zasady zwrotu

Jeśli zamówione egzemplarze są uszkodzone lub wadliwe, Klient ma prawo do zwrotu towaru na nasz koszt. Towar bez wad Klient ma prawo zwrócić na swój koszt w terminie do 28 dni od dnia zakupu, pod warunkiem, że o swoim zamiarze poinformuje w ciągu 14 dni.

Od Autora.
Muszę się przed czytelnikami wytłumaczyć, dlaczego drukuję nie powieść, lecz fragment. Wyjaśnienie to mieć będzie charakter zwierzenia.
Aspiracje literackie żywiłem od dziecka. Zacząłem pisać dość wcześnie, ale chowałem rękopisy do szuflady; prócz rzeczy o charakterze takiej, albo innej publicystyki, wydrukowałem dotąd (w roku 1928 w jednym z czasopism), tylko jedną jedyną nowelę. Nie drukowałem nic więcej, bo albo uważałem to za rzeczy niedojrzałe, albo były to rzeczy zbyt drobne. Wiedziałem jednak, że nadejdzie czas, gdy wewnętrznie dojrzeję i gdy będę w stanie stworzyć rzeczy większej miary, o wartości trwałej.
W roku 1939-tym dostałem się do niewoli niemieckiej. Częściowo dlatego, że po prostu czas mój nadszedł, a częściowo, że odosobnienie w obozie (a nieraz, w sumie przez około sześciu miesięcy, w celi więziennej), sprzyjało skupieniu i że tęsknota za krajem, za drogimi i bliskimi ludźmi, za wspomnieniami przeszłości, dodawała skrzydeł -- poczułem się nagle na siłach do podjęcia twórczości literackiej w większym stylu. Pokonywając trudności takie, jak brak ołówków i papieru, jak konieczność ciągłego wystrzegania się rewizyj i jak wieczny gwar w gęsto obsadzonych izbach, zabrałem się z całym impetem do pracy.
Była to istna erupcja tego, co narastało we mnie przez dziesięciolecia. W ciągu czterech lat napisałem trzy duże powieści i zacząłem czwartą. Jestem zdania, że były to rzeczy bez przesady dobre.
Przekupując podoficerów niemieckich, zdołałem po kolei przesłać rękopisy mojej żonie do Warszawy. Spaliły się wszystkie razem, wraz z rękopisami, przechowanymi z przed wojny, wraz z całym moim mieszkaniem, biblioteką, pamiątkami rodzinnymi, - wraz z całą Warszawą. '
Wiadomość o tej katastrofie otrzymałem w grudniu. Byłem wciąż jeszcze w niewoli. Postanowiłem zęby zacisnąć - i całą robotę od początku odrobić.
Zabrałem się do pisania i pisałem trzy miesiące, - poszczególne fragmenty powieści “Rodzina Pasków”, - nie po kolei: te rozdziały tylko, które w danej chwili pisać miałem ochotę. W pierwszej wersji była to powieść, tak mi się wydaje, dobra; była czymś w rodzaju epopei Polaków między wojnami. Nie jest to jedynie moje własne zdanie, ale także zdanie owych osób, które ją w rękopisie czytały, a z których dwie już, niestety, nie żyją. Praca jednak powtórna szła mi bardzo opornie; widać nie było we mnie już tej młodości i świeżości uczuć, co poprzednio; a poza tym - powtarzana robota musi, zdaje się, z natury rzeczy, wypaść gorzej, niż pierwowzór. Nawet najlepsze fragmenty tego, co na nowo napisałem, były tylko bladym cieniem redakcji pierwotnej, a fragmenty słabsze nie nadają się po prostu do druku i wymagają zabrania się do nich raz jeszcze. Co prawda, muszę stwierdzić, że w miarę pisania, praca szła mi coraz lepiej.
Od dnia uwolnienia mnie przez wojska alianckie nie napisałem ani jednej literki. Nie dlatego, że nie byłem w nastroju, - nastrój raczej był by mi się znalazł, - ale po prostu dlatego, że nie miałem na to ani trochę czasu.
Czy znajdę na to czas i warunki w przyszłości? A poza tym, czy warto jest pisać skoro zdolności moje, jak się zdaje, wyczerpały się i gasną? - Nie wiem. Doszedłem W każdym razie do wniosku, że skoro teraz nie piszę, to zrobię lepiej, jeśli to co mam gotowe, wydrukuję, niż jeśli znów schowam rękopis do jakiejś szuflady. Postanowiłem wydrukować dwa najdłuższe, a zarazem najmniej złe, a więc nie wymagające przeróbek, fragmenty z tego, co ponownie napisałem. Jeszcze raz podkreślam, że fragmenty te są jedynie smutnym cieniem redakcji pierwotnej. - Numeracja rozdziałów jest jedynie przybliżona: jeślibym kiedyś i resztę “Rodziny Pasków” napisał, to zapewne numerację tę zmienię; nie pamiętam pierwotnej wersji z taką dokładnością, ani nie jestem w stanie jej tak dokładnie odtworzyć, by rozdziałów ani nie ubyło, ani nie przybyło.
Nie podpisuję się pod powieścią własnym nazwiskiem. Podpisuję się nazwiskiem mojego pradziada, - zmarłego po wypuszczeniu go w r. 1864 z rosyjskiego więzienia, a odznaczonego krzyżem „Virtuti Militari” w roku 1831-szym,- w swoim rodzaju niezwykłego i godnego pamięci człowieka, dla którego żywię sentyment.
To wszystko.
Londyn, w lipcu 1945 roku.

Rok wydania: 1946
Wydawnictwo: F. Mildner & Sons
Stron: 140
Oprawa miękka
Wymiary: 123 x 181 mm
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.